Daniel Kane,
wysoki brunet o czarnych oczach wybiegł z innymi uczniami przez mury Hogwartu
na soczyście zieloną polanę. Rozpierała go duma. Ukończył przecież szkołę, jako
jeden z najlepszych uczniów i był szczęśliwy. Już niedługo powita go świat dojrzałych, poważnych, dorosłych ludzi na jego
poziomie. Nigdy już nie spotka tych kretyków, którzy rozmawiali z nim tylko
wtedy, kiedy chcieli przepisać referat. Nieprzyjemne wspomnienia powróciły, a
razem z nim lekkie ukłucie smutku. Popatrzył z niechęcią na cieszących się
kolegów ze szkoły. Do niego nikt nie podszedł, nie zamienił słowa. Zawsze był
nieśmiały i zamknięty w sobie, co nie znaczyło, że nie potrzebował kogoś
bliskiego. Spokojne. Dziś jest
twój dzień Danielu. I nikt go nie zepsuje. Bez słowa wyminął żegnających się ze
sobą uczniów. Musi pomyśleć. To dziś wyzna ukochanej Gryfonce swoje uczucia.
Była dla niego stworzona. Piękna, nieśmiała, mądra, odważna, wrażliwa, zabawna.
Idealna. Musiała należeć do niego. Zawsze dostawał to czego chciał, choćby miał
zabić. Ona pewnie też go kocha. W końcu tylko z nim mogła porozmawiać na
tematy, które ich interesowały. Tylko on potrafił ją wysłuchać. Tylko on umiał
zrozumieć. Przypomniał sobie dni, kiedy siedzieli w bibliotece, odrabiali razem
lekcje i rozmawiali godzinami. Choć dla niego to było za mało.
Chciał,
by byli razem na zawsze. Wziął długi wdech i wydech i zaczął szukać jej
wzrokiem. Nie znalazł. Ale jak to? Cały czas podczas uroczystości zakończenia
roku obserwował dziewczynę, a teraz nagle zniknęła? Musi ją znaleźć, musi
powiedzieć wszystko to, co ukrywał przez całą 7 klasę. Ujrzał Harrego Pottera i
Rona Wesley'a tuż obok. Kolejni członkowie klubu "bezmózgów". Jak
Hermiona mogła się z nimi przyjaźnić? Pottera jeszcze tolerował, ale ta ruda
łasica? Już jego żaba wiedziała więcej niż on. Jednak oni mogą wiedzieć gdzie
jest dziewczyna. Ze sztucznym uśmiechem na twarzy podszedł do chłopców.
- Gratuluję ukończenia szkoły -
zaczął.
- Ach, dziękuję i nawzajem. David
tak? - zapytał z zakłopotaniem Harry.
- Daniel - poprawił go - szukam
Hermiony, nie wiesz może gdzie jest?
- Co od niej chcesz? - wtrącił się
nieuprzejmie Ron. Wybraniec spojrzał na przyjaciela karcąco. - Została w
wielkiej sali. Wiesz jaka ona jest. Musi pożegnać wszystkich nauczycieli.
Krukon
szybkim krokiem ruszył w stronę szkoły. Już miał skręcać korytarzem prowadzącym
do pomieszczenia, gdzie podobno dziewczyna była, gdy usłyszał szepty.
Pewnie zakochane gołąbeczki żegnają się na osobności pomyślał. Jednak coś
kazało mu sprawdzić, kto znajduje się za rogiem. Szybko jednak pożałował. To co
zobaczył zmroziło mu krew w żyłach…
Tylko nie on.
Tylko nie ona.
Hermiona
Granger, miłość jego życia znajdowała się w ramionach najbardziej
znienawidzonego przez niego ucznia Hogwartu - Dracona Malfoy'a. Ale jak?
Przecież Draco nie tolerował żadnego czarodzieja o nieczystej krwi, a Hermiona
właśnie takiego pochodzenia była. A dziewczyna zawsze mu opowiadała jak to
bardzo nienawidzi Dracona. Gdyby ktoś zapytał kogokolwiek, kto zna tą dwójkę,
czy byliby razem, wyśmiałby go. Tymczasem spotykają się w tajemnicy. Jego świat
legł w gruzach. Jak mogła wybrać tego podłego, sadystycznego egoistę
zamiast Krukona? Poczuł złość w każdym calu jego ciała. Tylko on do niej
pasował! Pewnie ten prostak ją omotał i chce ją wykorzystać. A ona biedna, naiwna
mu uwierzyła. Nie da jej skrzywdzić. Musi rozdzielić tą parę choćby ktoś miał
stracić życie. Schował się tak by go nie widzieli i już rozmyślał nad planem…
Hermiona
Granger ze łzami w oczach żegnała się ze swoimi przyjaciółmi ze szkoły. Udało
jej się. Skończyła szkołę jako najlepsza uczennica. Teraz znajdzie pracę i
założy rodzinę. Skończyły się dobre, beztroskie czasy. Jedna cząstka jej
cieszyła się z tego powodu. Druga zaś chciała tu zostać już na zawsze. W końcu
to tu się wychowała, poznała przyjaciół, bez których dziś nie wyobrażała sobie
życia. To tu nauczyła się nie tylko liczb, zaklęć, czy regułek, ale również odwagi,
lojalności i przezwyciężania swoich słabości. Poczuła jak kolejna fala łez
napływa jej do oczu. Potrząsnęła głową jakby chciała wyrzucić wszystkie myśli.
Popatrzyła przed siebie. Była piękna pogoda. Jej kasztanowe włosy mieniły się w
blasku słońca, a skórę muskał lekki wietrzyk. Wszędzie dominowała zieleń drzew
i trawy. Uczniowie wybiegali właśnie z dyplomami w rękach ze szkoły na znak, że
są "wolni".
- Idziemy? - zapytała Ginny i
złapała przyjaciółkę za rękę.
- Muszę jeszcze pożegnać się z nauczycielami. Idź z Harrym i Ronem, zaraz do was dołączę - odpowiedziała i ruszyła w stronę dyrektor McGonagall, która właśnie rozmawiała z innymi gryfonami.
- Muszę jeszcze pożegnać się z nauczycielami. Idź z Harrym i Ronem, zaraz do was dołączę - odpowiedziała i ruszyła w stronę dyrektor McGonagall, która właśnie rozmawiała z innymi gryfonami.
Nagle ktoś szarpnął ją za ramię i
pociągnął w stronę toalety. Zaskoczona nawet nie zdążyła zobaczyć kto to. Gdy
jednak poczuła czyjeś usta na swoich już znała odpowiedź.
- Malfoy - szepnęła między
pocałunkami, którymi ją obdarowywał.
- Chciałem się pożegnać, jesteś
zadowolona? - zapytał i uśmiechnął się zawadiacko.
- Nawet nie wiesz jak bardzo -
zarzuciła mu ręce na szyję i zajrzała głęboko w oczy. Jak ona kochała te jego
stalowe tęczówki. Potrafiłaby się w nie wpatrywać godzinami. Nagle spoważniała -
co z nami będzie? - to pytanie dręczyło ją już od bardzo dawna. Dobrze
wiedziała, że ich drogi po szkole się rozejdą.
- Nie wiem. Ale chyba nie chcę, żeby
to wszystko się skończyło. Za bardzo będę tęsknić za twoją pyskatą buźką.. Ała!
To bolało! - złapał się za uszczypnięte przez dziewczynę ramię.
- Bo miało boleć. Nie żartuj Draco,
choć przez chwilę.
- Co mam ci powiedzieć? Wiesz, czego
rodzice ode mnie oczekują - Hermiona opuściła głowę, jednak zauważył w jej
oczach cień bólu. Podniósł jej podbródek i pocałował ją delikatnie - zrobię
wszystko co w mojej mocy, żebyśmy byli razem. Obiecuję. Gryfonka nic nie mówiąc
wtuliła się w jego tors. W tej chwili tylko tego potrzebowała. Stali tak
dłuższą chwilę w ciszy myśląc, że nikt ich nie obserwuje. Tak bardzo się
mylili…
Zajęło
mu to sekundę. Zaszedł ich o tyłu i uderzył w brunetkę kawałkiem skały. Już po
chwili zsunęła się nieprzytomna na podłogę. Draco miał czas, żeby zrozumieć.
Nie miał czasu krzyknąć. Teraz stał przed nim patrząc z przerażeniem na różdżkę
wycelowaną prosto w jego gardło.
- Kim jesteś? - zapytał Ślizgon,
podnosząc ręce do góry w geście niewinności.
- To nie jest istotne. Ważne jest
to, że chcesz zranić Hermionę, a ja na to nie pozwolę. Myślisz, że jestem głupi
jak Potter i Wesley? Mnie nie oszukasz.
- Oszalałeś? Nigdy bym jej nie
skrzywdził. Może porozmawiamy? - zaproponował.
- Nie mamy o czym - już miał
wypowiedzieć zaklęcie, gdy usłyszał głos, który był jak muzyką dla jego
uszu.
- Daniel? Co ty wyprawiasz? -
dziewczyna łapiąc się za obolałe miejsce wstała próbując odnaleźć się w
sytuacji. Miała złe przeczucia, jednak starała się zachować spokój.
- Nie teraz, Hermiono. Później
wszystko ci wytłumaczę. I będziemy szczęśliwi. Zobaczysz, dam ci to,
czego on nigdy ci nie da. Kocham cię od siódmej klasy i nie zniosę tego, że
będziesz razem z nim - ostatnie słowo wypluł z pogardą zerkając w stronę
blondyna.
- Och, Danielu to bardzo miłe.
Jesteś wspaniałym chłopakiem, ale musisz znaleźć kogoś innego. Ja kocham Dracona.
Jest dla mnie dobry i mnie nie zrani - blondyn potaknął na potwierdzenie tych
słów - musisz nas wypuścić, dobrze? - drżącym głosem położyła lekko dłoń na
ramię Krukona.
- Nie wiesz czego chcesz.
Zaplanowałem wszystko starannie. Jak już zrozumiesz, poczujesz się
lepiej. Potrzebujesz po prostu czasu - podniósł rękę, jakby miał ochotę dotknąć
jej policzka, ale cofnął ją. Może nie chciał jej przestraszyć. Zamiast tego
znów skupił wzrok na Ślizgonie. Nie wiadomo czego można się po nim spodziewać.
W końcu wszyscy wiedzieli, że był sprytnym, przebiegłym kłamcą.
- Ja się tobą zaopiekuję. Nigdy bym
cię nie skrzywdził. Jedynie osoby, które stoją na drodze naszego szczęścia -
wziął bezwładną rękę Hermiony i ścisnął lekko.
- Dobrze Danielu. Ale obiecaj, że
nic mu nie zrobisz. To dla mnie bardzo ważne wiedzieć, że Draco jest
bezpieczny. Był dla mnie dobry.
- Granger nie rób tego - wtrącił Ślizgon. Zaraz tego pożałował mocno kopnięty w brzuch przez bruneta. Dziewczyna
cicho pisnęła widząc tą scenę, ale opanowała się. Nie może tracić głowy, musi
być rozsądna.
- Ja jestem dla ciebie lepszy -
odpowiedział Daniel jak gdyby nigdy nic. Miał minę obrażonego dziecka.
- Obiecaj mi, albo będę bardzo
smutna. Nie chcesz, żebym była smutna, prawda? - Krukon potaknął i chciał
odwrócić się do dziewczyny wyciągając ręce w celu objęcia jej. Jednak Malfoy uniemożliwił mu to rzucając się na niego próbując powalić go na ziemię. On
jednak był szybszy i cisnął jakimś paskudnym zaklęciem w blondyna powodując, że
sparaliżowany upadł na podłogę kilka metrów dalej.
- Spodziewałem się tego. Jesteś
naprawdę niemądry Malfoy. Myślisz, że pokonasz najlepszego ucznia z czarnej
magii? Crucio! - Draco zaczął się wić po podłodze jęcząc z bólu, pod wpływem
zaklęcia. Potem całkiem opadł na podłogę jak szmaciana lalka. Hermiona zaczęła
biec z wrzaskiem w stronę chłopaka. Daniel nie pozwolił jej jednak na to,
łapiąc i jedną ręką przytrzymując ręce i brzuch, drugą zasłaniając
usta uniemożliwiając jakikolwiek ruch lub dźwięk.
- Nie wysilaj się, nikt i tak cię
nie uratuje. Skoro nie chcesz mnie wysłuchać, będę musiał ci pomóc i rzucić na
ciebie zaklęcie zapomnienia. Tak będzie dla wszystkich
najlepiej. - wyciągnął różdżkę i przyłożył do piersi dziewczyny. Poczuł jej łzy
spływające po zarumienionych policzkach i jego dłoni. Usłyszał jęk rozpaczy.
Przez chwilę się zawahał, jednak myśl, że mogliby być razem zwyciężyła.
- Hermiono, odnajdę cię zobaczysz.
Kocham cię - usłyszeli jeszcze z trudem wydukany, zachrypiały szept Ślizgona.
- Ja ciebie też - udało jej się
odpowiedzieć przez dłoń bruneta. Zacisnęła mocno oczy modląc się, by to był
tylko zły sen, z którego zaraz się przebudzi. Jedyne co pamiętała to zaklęcie
"Obliviate" wypowiedziane przez napastnika. Potem była już tylko
ciemność…
~~~~~~~~~~~~
Witam :)
Postanowiłam opublikować opowiadanie dotyczące pary Dramione. Pierwszy raz piszę o tym parringu więc proszę o wyrozumiałość. Mam
nadzieję, że komuś spodobał się prolog i zachęcił do czytania dalej. Notki
postaram się dodawać regularnie i dosyć często. Wiem, że na razie wszystko
wydaje wam się dziwne, jednak z czasem zostanie wszystko dokładnie
wytłumaczone. Piszcie w komentarzach swoją opinię, bardzo mi na niej zależy
:)
Pozdrawiam,
Veritaserum